Black Escape
Pochwała ornamentu, studium upływającego czasu czy formalne rozgrywki w procesie tworzenia rzeźby z masy bitumicznej? Po trosze wszystko. Michał Smandek, wytrawny esteta, odnalazł tym razem przyjemność w kształtowaniu pospolitego materiału, nie pozbawionego jednak zmysłowości. Smandek stworzył znakomitą iluzję mechanizmu, który samoistnie wydziela nieokreśloną substancję. Gęsta, smoliście czarna masa, wylewała się kaskadami ze szklanej dyszy na posadzkę zakrzywionego korytarza. Kolejne warstwy spływającej lawy nadbudowały zacieki, rozgałęzienia, połacie zastygłej materii. Ten lśniący ornament stał się przeszkodą i wyzwaniem dla przemierzających korytarze odbiorców. Pytanie o to, jak potraktować ten estetyczny, niemal biżuteryjny w charakterze obiekt, ujawniło się w dyskretnych próbach jego ominięcia. Jednak od momentu pierwszego wtargnięcia na taflę instalacji nie było już odwrotu: perfekcyjna czerń pokrywała się kurzem, plastyczna masa przyjmowała kolejne odciski kroków, ślady, znaki. Monumentalny obiekt zachował swoją skalę, ale jego pierwotne piękno zostało nieodwracalnie utracone. Niszczejąca powłoka szybko wpisała się w zastany pejzaż Schronu, od lat wypełniający się kurzem i skazany na postępującą entropię.
fot. Michał Smandek