ANIMUSZ, CZYLI NOWY DUCH

> Adrianna Prodeus
kurator filmowy

 

Lekcja anatomii, Od litery do liczby, Animacja jest kobietą, Gruba rafinada i Poranki dla dzieci w każdym wieku – to hasła wywoławcze pokazów animacji, które odbyły się podczas siódmego SURVIVALU. Kuratorskim zamierzeniem było ukazanie bogactwa filmów animowanych, bliskich sztukom plastycznym poprzez podobieństwo podejmowanych tematów i poszukiwań formalnych. Dlatego w programie znalazły się zarówno wybitne dzieła klasyków – przedwojennej awangardy, lat 60-tych i 70-tych, jak i najświeższe prace studenckie ostatnich lat.

Obudziliśmy stare projektory – nieużywana od lat maszyneria wzięła nowy oddech, dawni pracownicy załadowali taśmy i przez parę dni to miejsce znów ożyło jak dawniej, gdy odbywał się tu seans za seansem. Staroświecka, wyłożona boazerią sala projekcyjna parokrotnie udzieliła schronienia przed ulewą dziesiątkom zwiedzających. Pewnej deszczowej soboty na pokaz dla dzieci trafił przypadkiem Peter Brook – obejrzał polski film Maluch z lat 60-tych, który podobno bardzo mu się spodobał…

Specyficzna atmosfera tego miejsca udzielała się widzom, gorąco przyjmującym zarówno epickie opowieści, jak i abstrakcyjne etiudy, filmowe żarty i filozoficzne miniatury. Krótki metraż daje niezłą statystykę – podczas sześciu pokazów zobaczyliśmy kilkadziesiąt filmów, w tym wiele prawdziwych perełek.

Ha-Ga to animacja, która na SURVIVALU pierwszy raz zafunkcjonowała w przestrzeni kinowej – powstała bowiem jako „ruchomy” element wystawy monograficznej Hanny Gosławskiej w muzeum Karykatury w Warszawie. Wbrew obawom reżyserki, Krystyny Golendzinowskiej, która nie wierzyła w powodzenie swojej miniatury na projekcji, animowane rysunki Ha-Gi z zabawnym komentarzem Beaty Tyszkiewicz podbiły serca widowni i doczekały się bisów na finałowym seansie.

Podobne przyjęcie miało Miasto płynie Balbiny Bruszewskiej – tegoroczny laureat wielu festiwali. Ten żywiołowy, kolażowy epos o współczesnej Łodzi spodobał się m.in. dzięki satyrycznym komentarzom z off’u słuchaczek Radia Maryja, które niczym na wyborach miss opowiadają, co zrobiłyby jako królowe Polski.

Okazało się też, że warto było wydobyć na światło dzienne zapomniane dzieło Zofii Oraczewskiej Z życia owadów – i usłyszeć owacje dla bezbłędnych, erotycznych metafor zawartych w pozornie przyrodniczym filmie.

Także klasyczne dzieła (Oko i Ucho Franciszki i Stefana Themersonów, Pan Głowa Jana Lenicy, Wolność nogi Piotra Dumały czy Portret niewierny Ewy Bibańskiej) zyskały nowy wymiar, gdy obejrzeliśmy je w kontekście pokazu Lekcja anatomii. Polska szkoła animacji udowodniła swoje silne związki z Europą w seansie zatytułowanym Od litery do liczby, gdzie temat znaku u Stefana Schabenbecka czy Daniela Szczechury dialogował z dziełami Raoula Servais czy Stuarta Hiltona. Największym zainteresowaniem cieszyły się chyba pokazy Animacja jest kobietą Gruba rafinada – tematyka feministyczna i formy graniczne w filmie animowanym. Dzięki współpracy z dwoma polskimi festiwalami: Reanimacja w Łodzi i Animator w Poznaniu udało się pokazać tytuły dotąd szerzej nieznane, a będące zwycięzcami obu konkursów.

Animusz był świętem animacji w starych dekoracjach z nową publicznością.

Nasz serwis korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Zapoznaj się z naszą polityką prywatności