Wspomnienie immunologiczne

Autorzy Sebastian Buczek
Gatunek Dźwięk
Edycja Survival 14

Scena Dźwiękowa
kurator: Daniel Brożek

 

Partytura kompozycji została stworzona przez organizm zmagający się z chorobą, instrument do jej wykonania zbudował samodzielnie chory. Partytura jako biorytm bazuje na procesach życiowych organizmu, a instrument konstrukcją nawiązuje do właściwości akustyczno-artykulacyjnych i budowy jelit i odbytu. Jest to gest kompozytorski zrywający z klasycznie pojmowaną abstrakcyjnością muzyki na rzecz cielesności doświadczenia dźwiękowego sprowadzonego do najbardziej podstawowych elementów. Instrument jest tożsamy z narządem ciała, a utwór muzyczny zapisem aktywności ciała. Nie ma tu mowy ani o cageowskiej przypadkowości, na którą by mogło wskazywać pominięcie świadomego procesu kompozytorskiego, ani o konceptualizmie sprowadzającym proces twórczy do stworzenia algorytmu-przepisu na utwór tworzący się samoczynnie. Słuchamy tutaj samego Sebastiana Buczka, rytmu jego choroby, dźwięku procesów z jego wnętrza. Sztuka dźwięku obiecuje wejście w strukturę, zanurzenie się w istocie dźwięku. Sebastian Buczek staje się dźwiękiem.

* * *

Instrument jest to w zamierzeniu piszczałka wykonana z silikonu o rozmiarach saksofonu z klapami lub innym systemem zmiany częstotliwości, a także z zamykanym ujściem piszczałki pozwalającym w większym stopniu i w inny sposób niż w saksofonie zmieniać artykulację dźwięku. Zamykanie piszczałki u jej ujścia i sterowanie wielkością tego ujścia w różnym stopniu, aż do kompletnego przytkania, mogłoby być sposobem na otrzymanie wielu oryginalnych brzmień. Taka konstrukcja swoją formą nawiązywałaby do konstrukcji jelit i odbytu. Gdzie zwieracz znajduje się na końcu długiej rury. Humorystycznym jest fakt, że każdy z nas ludzi od dziecka doświadcza muzycznych umiejętności tego organu. Prawdopodobnie to zmysł powonienia zdominował tu zmysł słuchu, nadając tym odbytowym dźwiękom charakter wstydliwy, każąc autorom chować się w ustronnych miejscach i wstydzić się tej aktywności kompozytorskiej. W obliczu śmierci jednak wszelkie wstydliwości kulturowe, zahamowania społeczne znikają. Życzyłbym sobie, aby mój instrument stał się dziełem sztuki, instrumentem żywym, używanym przy wykonywaniu nie tylko mojej partytury, ale aby zyskał światowy rozgłos i swoich wirtuozów, podobnie jak dzieło Adolphe’a Saxa…

* * *

Zacząłem najpierw pisać pamiętnik i notować gęstość i ilość kup… A także to, co zjadłem… Później zauważyłem, że dane ujęte w formie tekstu są zupełnie  nieprzejrzyste. Nie widać na pierwszy rzut oka, co się działo i w jakim czasie ulokowane było dane zjawisko…
Czułem się bardzo źle i przez długi czas myślałem, że trzeba by zrobić wykres. Brałem dużo lekarstw i suplementów, witamin, wydawało mi się, że dzięki wykresowi będę mógł wywnioskować, które jakoś działają i na co… Zacząłem rysować linię kupy i zaznaczać krzywą srebra i złota, którymi leczyła mnie syberyjska uzdrowicielka. Przez długi czas mój stan nie poprawiał się i krzywe oscylowały w granicach minimum. Krzywa kupy, krzywa energii i krzywa optymizmu. W trakcie tworzenia wykresu, który ma też minipamiętniczek, eksperymentowałem z różnymi metodami leczenia i w końcu krzywe pracy jelit zaczęły lekko się podnosić… a linia energii rzadziej oscylowała przy drastycznych minimach… Wtedy zaznaczałem już prawie 10, poza głównymi głosami objawów.
Kompozycja zaczęła się zmieniać najwyraźniej pod wpływem leczenia, a choroba zaczęła się wycofywać!… Linie zaczęły się inaczej zachowywać. Obserwowane objawy zaznaczałem w linijkach w tabelce pod głównym wykresem.
Linijki te przypominały mi system zapisu dźwięku. I tak też myślałem o wykresie, jako o swoistej partyturze.
Odzyskując siły, wyobrażałem sobie, jak mogłyby brzmieć te zapisy, gdyby zostały wykonane przez zespół instrumentalistów albo przez chór.
Wydawało mi się, że odtworzenie tego zapisu może pomóc w zrozumieniu cyklów albo rytmów, a może w odkryciu niewidocznego czynnika, od którego zależał mój stan zdrowia i samopoczucie…
Wykres rysował linie, bardzo chaotyczne zmienne w sposób nieprzewidywalny, jedyne co zauważyłem, to pewne wymijanie się okresów, kiedy dominowały śpiączki, z okresami, kiedy dominowały bóle głowy i trudności z oddychaniem.
W stanach silnego Kryzysu i słabości, kiedy moje linie wypełniałem ołówkiem, miałem kilkugodzinne stany, kiedy łapałem „ostatni oddech”, pogrążony w beznadziei, rozbity, słaby. Wstrząsany dreszczami, a jednocześnie zlany potem, z Walącym sercem…
Co ciekawe, mój stan zdrowia nie znajdował odbicia w wynikach badań. Nie miałem gorączki i jedynie bilirubina była zwykle podwyższona. Zdaniem lekarza „prowadzącego” byłem zdrów jak ryba. A moja choroba jest „wspomnieniem immunologicznym”.

 

LEGENDA

SBG – strefowy bol głowy albo migrena.
WĄTROBA – kłucie w prawym boku pod żebrami albo z tyłu.
ZG – zawroty głowy.
SP – spierzchnięcie policzka.
STAWY – bole stawów kolan, bioder, barków, opuchnięcie dłoni.
EMO – nienaturalnie podbite emocje i łatwość irytowania się.
DEPR – depresja, pojawiająca się czasami niespodziewanie i potrafiąca też nagle znikać.
ŚPIACZKA
DP – drżączka parkinsonowska.
DOD – dziwne odczucia duchowe. Silne DOD to odczucie istnienia i bliskości tak zwanego Piekła.

https://soundartforum.bandcamp.com/track/wspomnienie-immunologiczne

 

fot. Olga Jasnowska